poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział XVII

Caroline:


     Spojrzałyśmy się na siebie. Widzę, że i ona nie ma zbytniej ochoty tutaj zostawać. Westchnęłam i zaczęłam iść spokojnym krokiem w stronę mojego domu. Pokazałam blondynce, aby szła za mną. Oni mogą myśleć, że my tu zostaniemy, ale są w błędzie. Nas się nie zostawia, gdy chodzi o życie przyjaciół.
     Nie obchodzi mnie w tym momencie zdanie Kola czy Elijah. Spojrzałam się na Rebekhę, która też mierzyła mnie wzrokiem.
- Jedziemy tam. Nie obchodzi mnie to, że chcą, abyśmy tu zostały - powiedziałam pewnie, ale w środku się rozpadam na kawałeczki. Blondynka uniosła jedną brew. Jednak po chwili lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Dobrze mówisz, Care. Będziemy dobrymi siostrami - posłałam jej mordercze spojrzenie, na co ona głośno się zaśmiała i ruszyła w kierunku rezydencji Klausa.


~*~


     Przeciągnęłam się, siedząc w aucie. Elena spała na tyłach, a ja z Bekhą śmiałyśmy się z niektórych ludzi, których spotkałyśmy na stacji. Mężczyźni odprowadzali nas spojrzeniem, a kobiety wyglądały tak, jakby się miały na nas rzucić. To wszystko przez pierwotną, bo gdy tylko zauważyła jakiegoś przystojniejszego faceta, flirtowała z nim, nie zwracając uwagi na jego żonę, narzeczoną czy dziewczynę, która stała koło niego. Jedna nawet próbowała ją uderzyć, ale się trochę zdziwiła, gdy pierwotna złapała ją za rękę.
- To chyba tutaj - odezwała się blondynka, wyrywając mnie z zamyśleń. Spojrzałam na nią, ale nic się nie odezwałam, tylko pokiwałam głową. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i poprawiłam włosy. Nie mam ochoty pokazać się Klausowi jako wiedźma. Niech patrzy, co stracił. Nie będę mu ułatwiać niczego. Nie przeprosił mnie, a ja o tym tak szybko nie zapomnę.
- Elena, idziemy - powiedziałam, potrząsając ramieniem szatynki. Spojrzała się na mnie zaspanym spojrzeniem, ale po chwili wstała, bez zbędnego ociągania się.
- Na którym piętrze mają...  to znaczy mieszkają? - zapytała się, ziewając. Wzruszyłam ramionami i wskazałam na Bekhę.
- Na drugim.... Chyba.Przynajmniej tam się ostatnio zatrzymaliśmy, gdy byliśmy w Nowym Orleanie - powiedziała, nakładając tusz do rzęs przy lusterku.- A zresztą, to nie jest ważne. Znajdziemy ich, przecież od czegoś są te wyostrzone zmysły. 
    Weszłyśmy do ogromnego budynku, który wyglądał normalnie. Nie było tu żadnego przepychu ani żadnego bogactwa. Dziwne, myślałam, że pierwotni mieszkają tylko w luksusowych miejscach i nawet nie zbliżają się do normalnych bloków.
     Rebekah szarpnęła za klamkę i przeklęła. Nie wiem, po co pierwotne wampiry zamknęły się od środka.
- Otwórzcie te cholerne drzwi! - warknęła, waląc w nie pięścią. Jednak nikt widocznie nie zamierzał się ruszyć, co ją jeszcze bardziej rozjuszyło. Kiedy chciała wejść razem z nimi, nagle się otworzyły. Wpadła na Klausa i prychnęła. - Nie można było szybciej?
- Rebekah, uspokój się. Co wy tu w ogóle robicie? - zapytał się, wlepiając we mnie smutne spojrzenie skrzywdzonego psa. A niech go diabli! Może to nie jego wina, ale mimo wszystko ta cała sytuacja przypomniała mi o wszystkim złym, co on mi zrobił.
- Care się o ciebie martwiła i powiedziała, że nie możemy siedzieć bezczynnie w Mystic Falls. My ją tylko poparłyśmy, więc teraz zejdź mi z drogi, bo chyba trzeba tu pocieszyć kilka osób - parsknęła ociekającym ironią głosem i wdarła się siłą do wynajmowanego małego mieszkania.
- Wejdźcie - mruknął Klaus, a Elena jakby wyczuwając gęstą atmosferę wpadła zaraz za Rebekhą, zostawiając nas samych. Nie patrząc się na niego, próbowałam wejść, ale zatrzymał mnie. Zamknął za sobą drzwi i tak zostaliśmy sami na korytarzu. - Caroline musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym - odpowiedziałam, posyłając mu najbardziej wymuszony uśmiech na jaki było mnie stać. Jednak moje myśli mnie nie słuchały, bo ciągle zmierzały w kierunku jakiegoś mojego pocałunku z hybrydą.
- Owszem, mamy. Dobrze wiesz, że to nie byłem wtedy ja. Moja matka chciała nas skłócić i przez twoją upartość jej się to udało! - warknął zły. O! To on się tutaj ma prawo denerwować? No to jest chyba jakiś żart!
- Moją upartość? Ona mi po prostu przypomniała, jakim potworem jesteś! - syknęłam, patrząc jak w jego oczach pojawił się ból. Jednak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. - To, że się na chwilę zmieniłeś, to nic nie znaczy.  Za kilka dni, miesięcy lub lat może ci się to odwidzieć i co wtedy? Ja będę kolejną ofiarą? Wiesz co? Ja podziękuję za takie życie  w wiecznej niepewności, co do następnego dnia!
- Caroline - warknął, przyciskając mnie do ściany. Wysunął kły. - Nie zmieniłem się. To ty mnie zmieniłaś i na pewno nie będziesz moją następną ofiarą, bo cię po prostu...
- Po prostu co?  Nawet ci to kłamstwo przez gardło nie przejdzie - wyszeptałam, mając zmrużone oczy. To chyba nadało mi w miarę groźnego wyglądu, bo pozwolił mi się wyrwać. Weszłam do ich mieszkanka i uśmiechnęłam się smutno do Elijah. Jemu jednemu można ufać.
     Później wszystko działo się bardzo szybko. Nagle Rebekah krzyknęła coś i razem z Kolem wyskoczyła przez balkon. Wszyscy wstali, obserwując, co się dzieje. Zauważyłam Bonnie i Jess, ale nikt z nas nie wpadł na pomysł, aby im pomóc w walce z jakimś wampirem. Zakołkował Rebekhę w walce, ale, na szczęście, drugi pierwotny wygrał z nim. Klaus wybiegł pomóc swojemu rodzeństwu i po chwili przyniósł martwą Bekhę, a Kol tamtego krwiopijcę. Szatyn przywiązał go nasączonym werbeną sznurem do fotela, który został przyciągnięty na środek pokoju.
- Kim jesteś? - zapytał się Klaus, gdy tylko ten odzyskał przytomność.
- Wampirem - opowiedział mu, co w normalnej sytuacji by mnie rozbawiło, ale nie teraz. Nie, gdy właśnie zobaczyłam jak zabierał gdzieś Bonnie i Jess.
- Jak się nazywasz? - wiedziałam, że akurat ta hybryda nie należy do cierpliwych. Już syczy ze złości na naszego nowego gościa.
- Henrick Mikaelson - mruknął, a krew zmroziła mi się w żyłach. O mój Boże. To chyba nie jest możliwe... Dyskretnie się rozejrzałam o zobaczyłam, że wszyscy zareagowali podobnie.
- Kłamiesz - wywarczał Kol i podniósł kołek. Klaus za późno podniósł rękę, aby go powstrzymać, bo po chwili drewno znajdowało się głęboko w klatce wampira, który jest teraz martwy. Jednak po Kolu widać, że dopiero po chwili do niego dotarło, co zrobił.


_________________________________________
BUM! Ktoś się spodziewał rozdziału? Ja też nie, ale zamierzam skończyć tego bloga  w te wakacje :P Mam nadzieję, że się cieszycie xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz