piątek, 26 grudnia 2014

Sylwestrowy bal

Uwaga!

Miniaturka nie nawiązuje do głównego opowiadania, a wszyscy bohaterowie są ludźmi!



     Caroline chodziła wściekła po domu. Wiedziała, że jeśli dziewczyny zaraz nie przyjdą to się wszystkie spóźnią na organizowany przez jakąś rodzinę, którą znał Damon i Stefan. Muszą z nimi pojechać aż do Nowego Orleanu, a jak zwykle ona musiała dopilnować, aby nikt się nie spóźnił! Dzwoniła już z piętnaście razy do Bonnie, aby dowiedzieć się, o której będą na miejscu. Powiedzieli, że za góra dziesięć minut po nią podjadą. Prychnęła. Jasne, już to widzi. Prędzej doszłaby do NO pieszo niż jak z nimi wyjedzie po ich "dziesięciu minutach".
     Usłyszała pukanie do drzwi. Zbiegła na dół, łapiąc po drodze torbę z rzeczami. W końcu mają tam zostać jakieś dwa tygodnie. Dwa tygodnie z tamtejszymi ludźmi, muzyką, kulturą... Cudownie! Prawie skakał z radości, gdy zaproponowali jej ten wyjazd. W sumie nigdzie nie była poza Mystic Falls. To będzie dla niej zupełnie nowa przygoda. No, nie licząc tamtej, gdy spotkała w barze na obrzeżach miasta bardzo przystojnego mężczyznę. Nazywał się Nicklaus Mikaelson i był prezesem ogromnej firmy. Miliarder, który chciał pogadać z normalnymi ludźmi, a nie z prawnikami lub laskami, które pchały mu się do łóżka. Pewni, gdyby przyjechał tu dwa lata temu, też by chciała z nim uprawiać tylko seks. Ale po tym jak wykorzystał ją Damon, nie była taka. Jednak wybaczyła mu, bo w końcu teraz jest chłopakiem Eleny. Ale powracając do Mikaelsona. Rozmawiała z nim i dowiedziała się o nim kilku ciekawych rzeczy, na przykład, że ma jedną siostrę i czterech braci, jeden z nich chorował na białaczkę, ale od przeszczepu nic mu nie jest, że jest rozwiedziony i nie ufa kobietom, odkąd jego była żona przespała się z jego najgorszym wrogiem i powiedziała mu, że to jego wina. Nie rozumiała jej. Miała wspaniałego męża, który jest mega przystojny. Ale niektórych kobiet, to i najinteligentniejsze stworzenia nie zrozumieją. Teraz dzwonił do Caroline raz w tygodniu, w środy około dwudziestej, bo miał wtedy najdłuższą przerwę, aby porozmawiać. W końcu, ona jest psychologiem, a on... w sumie to już przyjacielem. Polubiła go i nie mogła doczekać się spotkania z nim. Mają się umówić w przyszłym miesiącu, bo wziął sobie urlop.
- Gdzie żeście byli? - zapytała się w końcu po godzinie jazdy. Brunet, który prowadził, zaśmiał się cicho.
- Blondie, spokojnie. Jeszcze godzinka i będziemy na miejscu. Nie spóźnimy się, zrozum to wreszcie. A nie mogliśmy wyjechać, bo Stef zapomniał jednej bardzo małej, ale ważnej rzeczy - odpowiedział mi, przy okazji dając mi zagwozdkę. W końcu blondyn miał jakąś dziewczynę, ale nikt z nas jej jeszcze nie widział. Mieli ją dopiero poznać na tym balu sylwestrowym. Tak samo jak narzeczonego Bonnie, która gdy tylko o nim wspominano, zmieniała temat. Jakby bała się, że wyjdzie na jaw,  że takowego mężczyzny nie ma na świecie. Ale wierzyłam jej gdy tylko zobaczyłam piękny pierścionek z białego złota z brylantem. Kiedy zauważyła, że go oglądam, schowała go do szkatułki, przyznając się, że jest on od tajemniczego pana K. Blondynka i Elena wiedziały, że jego inicjały wyglądały jak K. M. Ale już jutro go poznają. Wszyscy.

~*~

- Witam wszystkich - krzyknęła nieznajoma blondynka, wpadając do hotelowego pokoju. Care, Bon i Stef mieszkali w jednym pokoju, a para gołąbeczków w drugim. W końcu nikt z trójki nie miał ochoty słuchać, jak się migdalą. Nowo przybyła rzuciła się na szyję blondyna, który pocałował ją namiętnie. Do pokoju wparował Damon z Eleną i stanęli jak wryci na widok całującej się pary. Kiedy oderwali się od siebie, blondynka lekko się zarumieniła. - Jestem Rebekha, ale możecie mi mówić Bekha czy jak tam chcecie.
- A więc to ty uwiodłaś mojego brata? - zapytał się brunet, a ona lekko skinęła głową z szerokim uśmiechem. Blondyn objął ją od tyłu, przyciągając do siebie. Wyglądali razem uroczo.
- No to wszyscy przebrani? Za półgodziny zaczyna się bal sylwestrowy! - krzyknęła wesoło Bekah i się zaśmiała, gdy zobaczyła miny pozostałych.

~*~

- Klaus?! - powiedziała i stanęła w miejscu, patrząc się na mężczyznę, który stał na korytarzu z wymalowanym zdziwieniem na twarzy. Szła właśnie do toalety, aby poprawić swój makijaż. Ale jednak pewna osoba mi w tym przeszkodziła. Rebakha M., Kol M., jakiś Elijah M., Finn M., Henrick M.... To nie możliwe. Piętka synów i jedna córka. Wszystko się zgadza. O cholera. 
- Caroline. Witaj w moim domu - powiedział i podszedł do niej, aby ją uściskać. Przytuliła się do niego z niedowierzaniem. Jak to się stało, że się wcześniej nie domyśliła?
- Mnie też cię miło widzieć - odpowiedziała z uśmiechem. Odwzajemnił jej gest i wskazał ręką drzwi do ogrodu. Wyszli razem. Klaus objął dziewczynę. Musiał przyznać, że bardzo mu się podobała. Chciał się z nią zobaczyć później, po sylwestrze, ale nie wiedział, że ona będzie tą samą Caroline, o której mówiła mu siostra. Ale nie martwił się z tego tytułu. Był wręcz podekscytowany tym zbiegiem okoliczności.
- Chciałem ci coś powiedzieć na naszym przyszłym spotkaniu. Zaintrygowałaś mnie, bo nigdy nie spotkałem tak... zmiennej kobiety. Jesteś dodatkowo piękna i inteligentna. Chciałbym z tobą spróbować być w związku - oznajmił powoli, dobierając ostrożnie słowa. Ona spojrzała się na niego lekko zdziwiona. On też ją intrygował. Stanęła na palcach i go pocałowała, co miało mu pokazać, że odpowiedź jest twierdząca. Dwa lata później wzięli ślub, podobnie Rebekha z Stefanem, a Kol z Bonnie.


     Wiem... to nie rozdział. Mam napisaną połowę, ale nie za bardzo wiem, jak opisać dalsze wydarzenia. Nie chcę od razu wszystkiego mówić w następnym rozdziale mówić wprost. Wiem, co się działo w poprzednim i z tego powodu wstawiam Wam taką słodką miniaturkę :D

P.S. Pomyślnego Nowego Roku i mam nadzieję, że Mikołaj był udany ;)

2 komentarze: