sobota, 3 maja 2014

Mały "anioł"


"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca" Paulo Coelho

Mystic Falls

    

      Caroline pakowała swoją ostatnią walizkę. Nie mogła uwierzyć, że dostała próbną pracę w Nowym Orleanie i już teraz wyjeżdża. Wzywało ją miasto, gdzie jest on. Nie widziała się z nim od pamiętnej sytuacji w lesie czyli jakieś siedem lat. Tyle czasu już minęło...
     Szybko starła niepotrzebne łzy, które zaczęły się toczyć po jej rumianych policzkach. Wstała z łóżka i podeszła jeszcze raz do szafy, w której zostało tylko jedno pudło na dnie. Wyjęła je i otworzyła. Była tam sukienka z balu i inne rzeczy, które przypominały jej Klaus'a. Wszystkie rysunki, bransoletka, różna biżuteria  i list, ale ten ostatni dostała od Rebekhi. Jego treść za każdym razem ją poruszała, a brzmiała tak:

                            Caroline, nie wiem, czy przeczytasz do końca ten list. Jednak 
                   proszę  Cię, żebyś to zrobiła. Dziękuję Ci, że zmieniłaś tak bardzo 
                   mojego starszego brata. I przepraszam za to w jaki sposób Cię 
                   traktowałam. Bałam się o Nick'a i byłam zazdrosna o to, ile uwagi
                  Ci poświęca. Myślałam, że się nim tylko bawisz, ale teraz wiem, że 
                  było inaczej.
                           Chciałam z tobą osobiście się spotkać przed wyjazdem, ale 
                 on nadszedł szybciej niż myślałam. Nawet nie miałam czasu się 
                 porządnie spakować. Może w przyszłości będzie nam dane się
                 jeszcze spotkać. Więc proszę Cię, nie daj się zabić. Nie będę także
                 już twoim wrogiem.
                                                                                        Rebekah
  
                P.S. Z  tyłu jest mój numer telefonu, jakbyś chciała ze mną porozmawiać.



     Westchnęła, kiedy go już przeczytała. Kilka razy już nawet trzymała telefon z wybranym numerem do siostry Klaus'a, ale nigdy nie potrafiła wcisnąć zielonej słuchawki. Złożyła list i schowała go do kieszeni. 
     Po pożegnaniu się ze wszystkimi, ruszyła w stronę Nowego Orleanu. Nie miała pojęcia, że jej życie zostanie wywrócone do góry nogami przez małego "aniołka". 



         

          Nowy Orlean: rezydencja 



     Klaus siedział i rysował dwie najważniejsze kobiety w jego życiu: Caroline i Isabelle. Bella była teraz na spacerze ze swoją ciotką. Nie wierzył, że tak szybko jego rodzeństwo zaakceptuje bratanicę. Ale cóż się dziwić. Już na pierwszy rzut oka widać było, że to prawdziwa Mikalesonówna. Blond loki Rebekhi, niebieskie oczy ojca, opanowanie godne Kol'a, ale klasa Elijah'y. 
     Uśmiechnął się na myśl o własnej córce. Choć Hayley została zmieniona w hybrydę, powiedziała Belli, że jej matka wyjechała. Wszyscy wiedzieli, że chodziło o Caroline, ale nikt o tym nie mówił głośno. Każdy wiedział, że ta sprawa nadal boli Nicklaus'a. 
     Usłyszał jak   drzwi wejściowe się otwierają. Wyłapał także stukające obcasy swojej siostry i tupot nóg jego dziewczynki. Wstał i pobiegł do nich w wampirzym tempie. 
- Tata! - mała Bella rzuciła się mu na szyję, gdy tylko ukucnął. 
- Stęskniłem się za tobą. - powiedział cicho do niej. Podniósł się wraz z córką i zakręcili się wokół własnej osi. Zaśmiali się oboje, a Rebekah przeszła obok, ale mruknęła kilka słow do swojego brata.
- Zmieniłeś się, Nick. Chyba te blondynki cię tak zmieniają. - po tym od razu czmychnęła, a Izzy złapała go za ramię, domagając się uwagi.
- Tato, jestem głodna. Jest świeża krew? 


Nowy Orlean: kawalerka


     miesiąc później


     Caroline siedziała u siebie w sypialni przy biurku, sprawdzając,czy wszystkie dokumenty są dobrze wypełnione. Zerknęła dodatkowo na na pracę jej uczniów, którzy pisali dla niej wypracowanie o Leonardo da Vinci. 
     Myślała, że pójdzie gorzej, ale była bardzo zadowolona ze swojej posady nauczycielki w liceum. Zaproponowano jej już nawet stałą posadę, na którą się zgodziła, bo nie miała się czego obawiać. Była pewna na 99%, że Klaus'a i jego rodziny tutaj nie ma. Raz miała wrażenie, że widziała Rebakhę, ale gdy tylko zauważyła stojącą obok kobiety dziewczynkę, odsunęła od siebie te dziwne myśli. 
     Wstała od biurka i przeciągnęła się. Miała dość papierkowej roboty na dzisiaj. Poszła do kuchni i wypiła szybko torebkę krwi. Uznała, że najlepiej będzie jak się dotleni przed snem i jutrzejszym dniem. Wyszła z domu, zabierając po drodze swą skórzaną kurtkę i zamykając drzwi na klucz. 
     Na klatce schodowej był jak zwykle cicho. Caroline zeszła po kamiennych schodach i poszła w stronę parku, który znajdował się trzy przecznice dalej.



Nowy Orlean: park


   3 godziny wcześniej


     
     Klaus szedł z Elijah'ą i Isabellą w parku. Nie mógł się nadziwić, że jego córka już ma siedem lat. Wszyscy chcieli zapewnić jej normalne dzieciństwo. Od września będzie szła do szkoły, do której była już zapisana. Teraz, w czerwcu, miała się pokazać na pierwszy spotkaniu, na którym oprowadzą ją po szkole.
- Jak się czujesz, Nick? - zapytał się Elijah, patrząc jak Izzy biegnie przed nimi goniąc ptaki. Śmiała się w głos z tego, że w takim popłochu uciekają i myślą, że są takie szybkie i niedoścignione.
- Dlaczego się pytasz? Nic mi nie jest i jestem strasznie zadowolony z jej powodu. - odrzekł i wskazał ręka na Isabellę, która stanęła i spojrzała się na niego pytająco.
- Tato, mogę iść na moją ławkę? Chcę sprawdzić, czy jest Lena. - zawołała i gdy tylko pokiwał głową ona śmignęła i już jej nie było. 
- Cieszę się, Nicklaus. Ona jest wybawieniem dla naszej rodziny. - zaśmiali się w głos oboje i nie usłyszeli cichych kroków i dwóch strzałów z pistoletu z tłumikiem. Najpierw upadł starszy brat, a później Klaus.
- Mamy ich. - powiedział Marcel i podszedł do hybrydy. - Przepraszam cię, przyjacielu. Ja jedynie potrzebuję twojej krwi, której nie oddasz po dobroci. - zaśmiał się razem ze wspólnikami, ale mimo wszystko było mu go trochę szkoda.  
     Isabella wróciła do miejsca, gdzie zostawiła resztę. Zauważyła ich jak czarnoskóry chłopak rozkazuje innym, by sprzątnęli ciała jej ojca i wujka. Zakryła usta, ale wiedziała, że nie może się zdradzić, że ich zna. Po chwili Marcel zauważył ją i podbiegł do niej w wampirzym tempie. Zaczął ją hipnotyzować.
- Nic tu nie widziałaś. Pójdziesz do domu i zapomnisz o całej tej sytuacji. 
- Nic tu nie widziałam. Pójdę do domu i zapomnę o całej tej sytuacji. - powiedziała udając, że w tym momencie w ogóle nie myśli. Odwróciła się i zaczęła biec truchtem do ławeczki.  Łzy zaczęły jej lecieć ciurkiem z oczu. Gdyby tylko ciocia Rebekah nie wyjechała do MF do jakiegoś Stefano... Mała dziewczynka pociągnęła nosem i usiadła, chowając twarz w dłonie. 


  2h 30 min później


     Caroline przechadzała się spokojnie po parku. Nagle usłyszała cichy płacz, więc ruszyła w tamtą stronę. Zobaczyła mała dziewczynkę, która siedziała na ławce i płakała. Podeszła do niej  i usiadła obok. Dotknęła lekko jej ramienia. 
- Hej, mała, co się stało? - zapytała się delikatnym głosem. Tamta spojrzała się na nią, a Caroline poczuła się jakby trafił w nią piorun. Oczy miała jak... Klaus. 
- Nie mam domu, bo coś się stało z moim tatą i wujkiem, a ciocia wyjechała. - nie wiedziała, dlaczego mówi to jakiejś obcej pani. Ale skądś ją znała, tylko pytanie skąd?
- Choć wezmę cię do siebie. - powiedziała Caroline.  - Jestem Caroline, a ty? 
- Isabella.
- Mmm, piękne imię. Takie dumne i królewskie. - uśmiechnęła się do niej cicho,a mała odpowiedziała jej tym samym. 
- Mój tata mówił tak samo. 
- Cieszę się, że myślę podobnie jak on. Chodź. - rzekła Caroline i wzięła Izzy za rękę. 
     Zaprowadziła ją do siebie, ale po drodze wstąpiły do kilku sklepów. Kupiły jej ubrania i coś do jedzenia, ale nie obeszło się bez lodów na pociesznie nastroju. Gdy doszły do domu była 20:00. Care naszykowała jej swoje łóżko, a sama naszykowała sobie kanapę. 
- Dlaczego to robisz? - zapytała się mała, patrząc jak blondynka szykuje sobie posłanie. 
- Ja będę tutaj spała, a ty u mnie w pokoju, dobrze? 
- Śpij ze mną.  - spojrzała się na nią z miną niewiniątka. - Mogą mi się śnić koszmary poo tym jak zostałam sama...
- Ech.. Dobrze, ale ja jutro rano wstaję... Zapiszę cię do naszej świetlicy tam się tobą zajmą, dobrze? - Isabella pokiwała energicznie głową. 
- Moja ciocia wraca do domu za tydzień, wieczorem. Wtedy pokaże ci dom, gdzie mieszkam. 
- Ok, ale teraz idziemy spać. 


               Nowy Orlean: rezydencja 
  


  5 dni później, wieczór



     Klaus chodził wściekły po salonie. Marcel chciał tylko jego krwi! Przez to Isabella się zgubiła. Wszyscy chodzili zdenerwowani i nawet Rebekah przyjechała ze Stefanem. Nikt nawet nie miał pojęcia, gdzie jest mała. 
- Klaus... - powiedział cicho Marcel, który został wprowadzony do sytuacji. - Jest trop. Widziano ją z jakąś kobietą, która mieszka w kamienicy, niedaleko stąd.
- I dopiero teraz mi to mówisz?! - wrzasnął Klaus, ale jego serce dostawało wariacji. - Rebekah, Stefan, Elijah idziecie ze mną, a ty - wskazał na czarnoskórego. - prowadzisz.
      Po pół godzinie byli na miejscu. Marcel odsunął się i poszedł do swoich, bo hybryda miała go dość. Otworzył drzwi i spróbował zrobić krok przez próg. Zdziwił się. Żadna bariera go nie zatrzymała, a to oznaczało, że mieszka tu wampir lub nikt. Przeszedł cicho przez korytarz, na nic nie zwracając uwagi. 
- Klaus... - powiedziała jego siostra, rozpoznając charakterystyczny zapach unoszący się w powietrzu. Ten jednak uciszył ją gestem ręki. Zajrzał do sypialni i aż musiała się złapać framugi. Na łóżku leżała Caroline, do której była przytulona Izzy. 
- My idziemy. - powiedziała Rebekah z uśmiechem i puściła mu oczko. 

  
  ranek, 6 dnia



     Caroline otworzyła leniwie oczy i spojrzała się z uśmiechem na małą dziewczynkę przytuloną do niej. 
- Hej, wstajemy. - powiedziała cicho i potrząsnęła nią. 
- Już wstaję, mamo. - powiedziała całkowicie obudzona. Po kręgosłupie wampirzycy przeszły ciarki. Nigdy nie doświadczyła takiego uczucia.  - Czujesz?
     Care zmarszczyła brwi i całując małą w głowę, wstała. Izzy zrobiła to samo i pobiegła szybko do kuchni. Do dorosłej blondynki doszedł tylko krzyk:
- Tata! 
     Dziewczyna szybko poszła do tego samego pomieszczenia i uniosła ze zdziwieniem brwi.
- Ty jesteś jej ojcem, Klaus? - zapytała się nie dowierzając. Ten tylko kiwnął głową i gdy tylko się uwolnił z ramion córki, podszedł do Care.
- Tęskniłem za tobą. - wyszeptał.
- A ja za tobą.... - nawet nie wiedziała, kto kogo pocałował pierwszy, ale wiadomo było kto to przerwał. 
- Blee.... Nie możecie się powstrzymać? - zaśmiali się oboje i znowu się pocałowali.



   3 lata później



     Caroline szła w białej sukni, prowadzone przez Elijah'ę do ołtarza,. Czekał tam na nią Klaus, a obok niego stała Isabella w zielonej sukience i trzymała obrączki. 
- Będzie dobrze, mamo. - usłyszała szept, gdy doszła do celu. 



  Już dawno myślałam o tej miniaturce, ale nie wiem czy się Wam spodoba. ArtistcSmile dziękuję Ci za nominację i ta miniaturka jest specjalnie dla ciebie! Jutro odpowiem na pytania i nominuję kolejne blogi ;D Do napisanie

8 komentarzy:

  1. O boże, świetna miniaturka ! <3 Jeju mała Izzy i Care śpiące, to musiałbyć urzekajacy widok. Aww.. masz talent moja droga. Zapraszam do siebie, twoja opinia wiele dla mnie znaczy !
    http://love-begins-with-hate.blogspot.com/
    http://niklaus-mikaelson.blogspot.com/
    http://love-hate-klaus-caroline.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha świetne! Dziwne...wampiry i ślub.. hahaha :D Genialne! I ten szok Klausa :3 Świetnie, chcemy więcej takich one-shotów :) Pozdrawiam! Wpadnij do mnie ;)

    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww. <3 Jak ja Tobie dziękuję, że zadedykowałaś to krótkie cudo mnie. <3 Wzruszyłam się. :_)
    Fajny list od Rebeki, wreszcie przekonała się Caroline! :D No i przeprosiła ją, to już coś. :D Ooo, praca dla Care w Nowym Orleanie, to musiało skończyć się czymś niesamowitym. *o* Do tego mała Isabelle to słodziak. I Klaus taki boski tatuś, hahah. :D Kurde, głupi Marcel musiał to zrobić. Po prostu musiał! Na całe szczęście przybyła Caroline i zaopiekowała się Izzy. :3 Aww, kolejny raz. Tak razem słodko wyglądają w mojej wyobraźni, że och. <3
    Trochę szkoda, że tak szybko się skończyło. :( Ale za to było świetnie. Jestem pod wielkim wrażeniem. Obyś więcej takich miniaturek pisała! :D Z chęcią sobie poczytam. <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, miłej niedzieli i tygodnia, radości i innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej:) Pragnę powiadomić, że zostałaś nominowana do nagrody LiebsterAward :> Zapraszam na więcej szczegółów na http://klaroline-love.blog.pl/liebster-award/
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. super , ale dodaj już nowy rozdział nie mogę się doczekać . I daj jakieś sceny z Klausem i Caroline

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej szczegółów na http://klaus--caroline.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Super .Fajnie by było gdybyś rozpisała tą miniaturkę na całego bloga :)
    http://klaroline-na-zawsze-razem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń