wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział V

Caroline: 

     Po piętnastu minutach doszliśmy pod rezydencję. Klaus, oczywiście, przepuścił mnie w drzwiach i zaprowadził do swojej pracowni. Byłam tu tylko raz, ale tym razem jeszcze bardziej mnie zachwyciła. Podeszłam do ściany, gdzie wisiało najwięcej jego prac. Jeden z nich bardzo się wyróżniał, bo był... Smutny i wesoły jednocześnie.Przedstawiał blond anioła odwróconego tyłem do obserwatora.
- Gdy go malowałem, myślałem wtedy o tobie. Gdyby się odwrócił miałby twoją twarz. - usłyszałam za sobą. - Czy mogę teraz cię poprosić, abyś była moją modelką?
- Tak, byleby to nie był akt. Chyba na niego bym się nie zgodziła. - odpowiedziałam, odwracając się do niego. Nawet nie wiedziałam, że jesteśmy tak blisko. Prawie, że się stykaliśmy nosami, bo był lekko pochylony. On się tylko uśmiechnął łobuzersko. 
- Wiesz... Nie miałbym nic przeciwko, ale jeśli nie chcesz... - powiedział, podchodząc do kanapy na środku pokoju. - Połóż się tutaj. 
     Podeszłam i wykonałam jego polecenie, a on spojrzał się na mnie, jakby coś oceniając. Poprawił moją rękę tak, że teraz opierałam głowę na splecionych dłoniach na oparciu. 
- Teraz jest dobrze... - mruknął pod nosem. Odszedł i naszykował sztalugę wraz z blejtramem. Wziął farby i zaczął malować.
- Znając życie, nie mogę się odzywać? - zapytałam. 
- Jeśli nie będziesz zmieniać pozycji i nie będę akurat malować twojej twarzy, to możesz. - wychylił się na moment zza płótna. 
- Och, dzięki Boże... Nie wiem czy bym tyle wyleżała nic nie mówiąc. - powiedziałam do niego.
- Pragnę zauważyć, że już drugi raz przez te dwa dni nazywasz mnie bogiem. Wiem, że jest uderzające podobieństwo, ale nie musisz tego robić. Chyba, że bardzo chcesz. - usłyszałam w odpowiedzi i cicho się zaśmiałam. - Nie śmiej się, bo ruszasz całym ciałem. 
- To ty mnie nie rozśmieszaj. - cicho zawołałam. 
- To tylko mój urok osobisty. A zresztą mówiłem całkiem poważnie.

Klaus: 

     Usłyszałem ciche prychnięcie. Uśmiechnąłem się pod nosem i dalej malowałem. 
- Twój urok osobisty tak na mnie nie działa. Przykro mi to mówić, ale Damon ma większy urok. Był całkiem interesujący na początku. A ty... dopiero w bliższych relacjach jesteś czasami, zaznaczam, że czasami zabawny i interesujący. - taką odpowiedź dostałe i chwilę się zastanowiłem. Damon... interesujący? Może Caroline miała wtedy halucynacje.
- Jak skończę to pokaże ci jaki jestem uroczy, interesujący i zabawny. - powiedziałem uwodzicielsko. 
- Tak, ale śpiesz się, bo ja muszę jeszcze iść do domu i się spakować. Nie wzięłam ze sobą niczego i to twoja wina! To ty mnie tu zaciągnąłeś! - zawołała moja ukochana. 
- To ty chciałaś iść ze mną i to ty mnie prosiłaś, żebym z tobą został. A później pojadę z tobą po twe rzeczy. - odpowiedziałem. Jeszcze kilka razy machnąłem pędzlem. - Skończyłem!
     Poczułem jak powietrze za mną zafalowało. Odwróciłem się powoli na krześle i zobaczyłem, jak Caroline ocenia mój obraz. 
- Muszę przyznać, że nawet ci wyszedł.Może być. - spojrzałem na nią niedowierzająco. Zauważyłem jak kąciki jej ust są lekko podniesione do góry. Złapałem ją w talii i przygniotłem z powrotem do kanapy. 


Caroline: 

     Patrzyłam się w oczy Klaus'a. Wyglądał jak dziecko, któremu coś się zabroniło albo się na nie nakrzyczało, czyli foch. 
- Będziesz mnie musiała przeprosić. - powiedział, nadal udając obrażonego. Zaczęłam się cicho śmiać. Spróbowałam zamienić nas miejscami, ale to spowodowała, że Klaus jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Czułam jak nasze klatki piersiowe i nogi pocierają się. Mój oddech szalał i nic nie mogło go uspokoić.
- A jak mam to zrobić? Przecież wyraziłam tylko swoją opinię, a za to nie można ludzi karać. - powiedziałam buntowniczo.
- Nie? To patrz. - pocałował mnie po raz drugi dzisiejszego dnia. Wplotłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam Klaus'a bliżej. Czułam się tak jakby tysiące bąbelków we mnie eksplodowało. Było świetnie...     
- Och, jaka wzruszająca scena. - powiedział męski głos, który podziałał na mnie jak wiadro lodowatej wody. Klaus cicho warknął i spojrzał się na młodszego brata, który stał w drzwiach. Kol tylko się uśmiechnął porozumiewawczo do Rebekhi, która stała obok niego. 
- Caroline, za półtorej godziny przyjdzie reszta, więc... - powiedziała blondynka. Boże, to już tyle czasu minęło?! Spojrzałam się na Klaus'a, który wstał i wyciągnął do mnie rękę. Przyjęłam ją.
- Chodź, pojedziemy po twoje rzeczy. - powiedział cicho. Rzucając mordercze spojrzenia w stronę rodzeństwa. 
- Tylko pamiętajcie, że macie półtorej godziny. - zawołał Kol i już go nie było. Rebekah, gdy tylko Klaus odwrócił wzrok, puściła do mnie perskie oczko i także zniknęła.
     Droga do mojego domu minęła w ciszy. Zastanawiałam się, czy Klaus jest dobrym wyborem,ale... Raz się żyje, prawda? Weszłam do domu i od razu się skierowałam do swojego pokoju. Czułam, że hybryda idzie za mną. Podeszłam do szafy i się szybko spakowałam.      Gdy tylko moja torba dotknęła ziemi, ja zostałam przygnieciona do łóżka. 
- To na czym skończyliśmy? - zapytał się uwodzicielsko Klaus. Zaczęłam się śmiać, ale po chwili przestałam. 
- Nick... - pierwszy raz się do niego tak zwróciłam. - Nie wiem czy dobrze robię, więc trzymajmy to w tajemnicy. - spojrzał się na mnie zdziwiony, ale ja go w tym momencie  pocałowałam. Miałam na początku wątpliwości, ale gdy tylko hybryda zeszła niżej pocałunkami, wszystko zniknęło i byliśmy tam tylko ja i Klaus.


Widzę, że jest więcej wejść ;D Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie miałam natchnienia. Nie wiem czy jestem jakaś nienormalna, ale aż skakałam z radości po scenie Klaus'a i Croline w TVD 5x11. To było cuuuuuuuudowne :3 Nie mogę się doczekać piątku, jak chyba każdy. Proszę, jak zawsze, o duuuuuużo komentarzy. Miłego wieczoru :P  

10 komentarzy:

  1. OKI! Nadrabiam z komentarzami, bo ostatnio coś za leniwa się stałam! :( Co tu... o! Zacznę, że rozdział świetny. :D Tak na początek, a teraz jedziem dalej.
    Aaa! Uwielbiam ich relacje między sobą. <3 A to zdanie rozwaliło mnie na kawałeczki: "Gdy go malowałem, myślałem wtedy o tobie. Gdyby się odwrócił miałby twoją twarz." Awww. <3 Słodziaki. :D I Kol się pojawił! I Rebekah! :D Jak fajnie. :D Mówił Ci już, że Twój styl pisania bardzo, ale to bardzo mi się podoba? Naprawdę miło się czyta. :D
    Ogólnie to bardzo ładny nagłówek, podziwiam. :D Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, komentarzy i czasu do pisania. <3 Czekam na kolejny z niecierpliwością. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Oby tak dalej i jeszcze więcej Klausa i Caroline

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski. Akcja się rozkręca , ciesze się , że jest Kol. Oby zrobił zamieszanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz bardzo fajnie, mam nadzieję że będziesz kontynuować bloga! Mogłabyś wrócić do poprzedniej czcionki? Tą trochę trudno się czyta.
    Haha, Rebekah i Kol <3 Kocham tego drugiego, myślałaś może o opisywaniu jakiś innych pairingów oprócz Klaroline (która wychodzi ci świetnie, kocham)?
    Pozdrawiam, całuski, Anka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już piszę ;D w zakładce moje blogi znajdziesz opowiadanie o nim i kuzynce Caroline. To jest ta sama historia tylko z różnych perspektyw

      Usuń
  5. Nooooo ;( czemu przerywasz w takim momencie? ;(
    Rozdział Magnific!!! :3

    http://theoriginals-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham kocham kocham!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest! W końcu! Zawsze się zastanawiałam co by było gdyby Caroline zgodziła się na propozycje Klausa, a dzięki Tobie mogę to sobie wyobrazić! Szczerze mówiąc to Twój blog jest najlepszym blogiem o Klaroline jakikolwiek czytałam. Wszystkie inne były nudne, denne... Po prostu do kitu! A Twój ma to coś. Wykorzystaj swój talent.
    Gorąco pozdrawiam Amelia

    OdpowiedzUsuń