czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział II


Klaus:


     Cały czas patrzyłem w miejsce, gdzie zniknęła moja ukochana. Nagle zauważyłem kątem oka, że Hayley się ubiera. Dlaczego jeszcze nie zamieniłem jej w hybrydę? Mam jeden woreczek krwi Eleny. Może wtedy Tyler odczepiłby się od Caroline. Mimo wszystko zabolało mnie to, że moja ukochana tak nas nazwała...
- Zakochane wilczki... Nie miała lepszego pomysłu? - warknęła Hayley.
- Chyba wymyśliłem sposób na rozłączenie tej pary. Zamienię cię w hybrydę. Będziesz miała wtedy więcej wspólnego z naszym wilczkiem. - uśmiechnąłem się do niej słodko. Ona spojrzała się na mnie zszokowana.
- Ty... Chyba jesteś idiotą, jeśli myśliz, że się na to zgodzę! - wrzasnęła.
     Podbiegłem do niej i przycisnąłem mój nadgruziony nadgarstek do jej ust. Na początku nie chciała pić, ale po chwili wzięła ze trzy łyki. Po tym skręciłem kark wilczycy. Ubrałem się i w ludzkim tępie poszedłem po krew Eleny. Hayley przeniosłem na kanapę do salonu. Czekając, aż się obudzi, popijałem whisky.
     Po jakieś godzinie, dziewczyna zachłysnęła się powietrzem. Spojrzałem na mnie, tym razem, przerażona.
- Tak á propos, nikt nie pytał się ciebie o zdanie, złotko. - powiedziałem i rzuciłam jej woreczek z życiodajnym płynem. - Wypij to.
     Posłusznie zaczęła pić. Gdy skończyła, położyła puste opakowanie na stole.
- Teraz jestem hybrydą jak ty i Tyler? - zapytała się cicho. 
- Tak, ale ja nie będę ci więcej wyjaśniać. Idź do swojego wilczka i poproś go o  wytłumaczenie tego, kim jesteś. Ja w tym czasie pójdę do Caroline, więc trzymaj młodego Lockwood'a u siebie. - wstałem i ona zrobiła to samo. Przepóściłem ją w drzwiach i każde z nas poszło w swoją stronę. 
     Gdy byłem pod domem mojej ukochanej, zauważyłem, że jej okno jest otwarte. Wskoczyłem przez nie i usłyszałem, że Caroline krząta się w kuchni. W końcu tu wejdzie, a ja mogę poczekać, więc położyłem się u niej na łóżku. Zastanawiałem się jak zacząć z nią tę rozmowę. Musiałem wytłumaczyć sytuację, w której mnie zastała. I jeszcze jedno, a dokładniej sprawę z upominkiem. Ja nie przyjmuję zwrotów.

Caroline:


     Rozkładałam zapasy krwi do lodówki. Byłam w szpitalu zaraz po tym jak Tyler ode mnie wyszedł. Usiadłam na krześle w kuchni, wspominając naszą rozmowę wcześniej. 

Godzinę wcześniej:

     Weszliśmy z hybrydą do mojego domu. Był mocno przybity. 
- Tyler, co się stało? W końcu się go pozbyliśmy! - chciałam to powiedzieć z entuzjazmem, ale ja też byłam nie w humorze. Spojrzał się na mnie smutno.
- Caroline... Usiądźmy i porozmawiajmy, dobrze? - przytaknęłam, idąc w stronę salonu. - Chciałem ci to już wcześniej powiedzieć, ale nie za bardzo wiedziałem jak. Kocham cię nadal, tylko, że jak siostrę i dobrą przyjaciółkę. 
     Schował twarz w dłoniach, a ja zastanawiałem się nad jego słowami. Nie chciałam się do tego przyznać, ale doskonale opisał moję uczucia względem jego osoby.  Zauważyłam, że patrzy na mnie wyczekująco. 
- Ja... Czujé się tak samo. Nie będę ci robić z tego powodu wyrzutów. Nie jestem lepsza od ciebie, żeby cię oceniać. - powiedziałam spokojnie, a on się uśmiechnął.
- Tyle, że jak brata? Bo siostrą to chyba dobrą bym nie był... - zaczęliśmy się śmiać. Hybryda przytuliła mnie.
- Chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Nawet... nawet jeśli osobą, która będzie cię uszczęśliwiać zostanie Klaus. - wyszeptał, jąkając się. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. - Muszę ci coś wyznać. Na wyjeździe byłem z Hayley bardzo blisko, ale nie zdradziłem cię. Dzisiaj jak widziałem ją u Klaus'a, to po prostu poczułem się jak... Ostatni idiota! 
-Przpraszam, jeśli cię uraziłam nazywając ich "zakochane wilczki". Wybaczysz mi? - byłam na niego trochę zła, ale poczułam także, jakby ogromny ciężar spadł mi z serca.
- Miałem z tego niezły ubaw, ale zraniłaś tym Klaus'a. Było to widać po wyraźnie jego twarzy w tamtym momencie. - uśmiechnął się. - Care... Będę już szedł, bo może...
- Może spotkasz, gdzieś swoją muzę. Tyler, tylko najpierw się zastanów, a potem rób. - zaśmiliśmy się oboje, a on mi przytaknął i wyszedł. Znowu zostałam sama...


Taraz:

     Otarłam łzy, które zaczęły mi spływać po twarzy. A to wszystko wina Klaus'a! Chciałam wrzasnąć, ale akurat zadzwoniła do mnie Bonnie.
- Hej, Caroline! Rebekah jutro organizuje małą imprezę i zaprosiła mnie, ciebie i Elenę. Mówi, że chce poczuć się jak prawdziwa, ludzka dziewczyna. Czyli chłopaki, chłopaki, gra w butelkę, chłopaki, chłopaki, filmy... Wspominałem już o chłopakach? - zapytała się ze śmiechem moja przyjaciółka. Musiałam przyznać, że pierwotna zmieniła się nie do poznania odkąd jej bracia zostali wskrzeszeni. 
- Jasne, że przyjdę, ale gdzie i o której?
- Rebekah będzie jeszcze do ciebie dzwonić. Podobno znalazła sobie nowy dom. Do zobaczenia jutro! - powiedziała i rozłączyła się. 
     Odłożyłam telefon i zastanowiłam się co miałam robić. Nikt mnie nie słyszał, więc chyba mogę go trochę powyzywać. Musiałam siebie ulżyć, zwłaszcza po tym co mi zrobił. Przez niego nie jestem z Tyler'em i już go tak nie kocham!
     Zaczynając wchodzić po schodach, zaczęłam swoją wyliczankę.
- Dlaczego Klaus jest takim cholernym, okrutnym, psychopatycznym, egoistycznym, diabelsko przystojnym i... O mój Boże... - ostatnią część wyszeptałam, patrząc na nieproszonego gościa, leżącego na moim łóżku...

4 komentarze:

  1. O boszeeee to jest "SUPER". I to jak go wyzywała i zobaczyła go jako nieproszonego gościa aż mi się śmiać chciało xD

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, świetne :D. Tylko dziwi mnie fakt że Caroline będąc wampirem nikogo nie wyczuła .. ALE ROZDZIAŁ GENIALNY! Zabieram się za dalsze czytanie, pozdrawiam i weny życzę http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/ ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Omg! Omg!
    Cudowny!!!
    Jestem ciekawa jak na to zareaguje Klaus :D
    http://theoriginals-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa kocham twoje opowiadanie <3 Jest niesamowite :) znowu idę czytać dalej bo jestem ciekawa jak zareaguje Klaus :D
    www.thg-clove-and-cato.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń